Koncert dla białostoczcan czy dla kogo innego?
Białystok zorganizował Dni Miasta i z tej okazji odbył się koncert dla mieszkańców. No właśnie, czy aby na pewno dla mieszkańców? Organizatorzy wprowadzili bowiem dziwne zasady wejścia na imprezę. Oto one:
"Impreza masowa przewidziana jest na 3000 osób.Według aktualnych obostrzeń w imprezie może uczestniczyć 250 osób niezaszczepionych.
NA TERENIE IMPREZY OBOWIĄZUJE NAKAZ ZASŁANIA UST I NOSA MASECZKĄ ORAZ DYSTANS 1,5 M od każdego uczestnika. Przy wejściu obowiązkowo dezynfekujemy dłonie, wypełniamy oświadczenie i otrzymujemy opaskę, dzięki której będzie można wrócić na teren imprezy.
Osoby deklarujące, że są zaszczepione dwoma dawkami dowolnej szczepionki przeciw COVID-19, bądź jednodawkową Johnson & Johnson będą mogły TYLKO I WYŁĄCZNIE potwierdzić to pokazując ekran z kodem QR z aplikacji mObywatel (nie przyjmujemy zaświadczeń itp.).
Prosimy o wyrozumiałość. Jest to pierwsza większa impreza organizowana przez nas w czasach obostrzeń, zakazów i pandemii. Dokładamy wszelkich starań żeby byli Państwo bezpieczni i wszystko odbywało się zgodnie z prawem.
Jak to wyszło w praktyce?
Jak widzimy "bydło" stoi za zagrodami (to chyba taki podprogowy przekaz, żeby było wiadomo kto jest człowiekiem, a kto zwierzęciem), a pod sceną "bawi się" garstka osób. Brakowało tylko drutów kolczastych, bo niektóre zwierzęta są sprytne i potrafią omijać "zwykłe" przeszkody... Nawet jak ktoś miał kod QR potwierdzający "nadludzki system odpornościowy" to i tak musiał mieć maseczkę i zachować odległość 1.5 metra (czyli "na długość ręki" prof. Horbana). Ktoś nawet napisał krędą znaki, gdzie mają stać uczestnicy zabawy. A za barierkami tłumy bez masek. No nie wiem kto się tu lepiej mógł bawić. W sumie to taka impreza dwa w jednym - koncert i cyrk. Zabrakło tylko prezydenta miasta, który by wjechał w stroju klauna na scenę na elektrycznej hulajnodze wygranej w kowodowej loterii i zaczął żonglować preparatami i respiratorami.
Zakładając tę absurdalną narrację plandemiczną to te stłamszone i stłoczone tłumy powinny teraz wywołać "tsunami epidemiologiczne", a do tego obok nich stali "zaszczepieni", którzy mieli być dla swojego dobra i zdrowia izolowani. Coś chyba poszło nie tak?
Głupota czy celowe działanie?
Czy tak będą wyglądały teraz koncerty? Imprezę zorganizowało miasto z pieniędzy podatników. Tylko, że niemal nikt z tych podatników nie mógł w niej uczestniczyć. Czy to jest gospodarne wydawanie publicznych środków?
Władze Białegostoku oszukały mieszkańców, bowiem wcale nie mogło wejść 2750 osób "zaszczepionych", a 2750 z kodem QR aplikacji mObywatel. Czy taki wymóg jest w przepisach, na jakie powołują się organizatorzy? Po koncercie wszyscy czują niesmak. Nieszczepieni zostali potraktowani jak "gówno", szczepieni, którzy nie mieli kodu QR dokładnie tak samo (mieli obiecane co innego), a "szczęsliwi" posiadacze niewolniczej apki musieli nosić maseczki i zachowywać odstępy od znajomych. Super impreza! Już nawet nie poruszam samej kwestii segregacji sanitarnej, bo wiadomo, że jest to skandal...
Korzystałem z:
http://bok.bialystok.pl/pliki/zasadyrynek.pdf
https://bia24.pl/kategorie/wiadomoci/wspania%C5%82y-koncert-i-zastrze%C5%BCenia-do-organizacji.html