Filieton #2: Nowy ład, reklamy i Pola

Filieton 2.png

💡 Filietony to seria wpisów-felietonów autorstwa @mciszczon tworzonych w ramach działalności @instytutfi, których celem jest upowszechnienie i popularyzacja wiedzy na temat współczesnego technologicznego świata, jego zawiłości i możliwości. Jak działać w tym świecie rozsądnie, jak zmieniać nasze otoczenie na lepsze? Na te i inne pytania próbują odpowiedzieć Filietony.

Nowy ład

Każdy, kto ma oczy do patrzenia, widzi dobrze zmiany, które bardzo szybko następują dookoła nas. Chwiejący się w pijackim marszu ład światowy chyli się raz po raz – za każdym razem coraz bardziej. Idą za tym ogromne niepewności związane z kwestiami ekonomicznymi i gospodarczymi, a wisienką na tym niezbyt smacznym torcie jest oczywiście tzw. pandemia koronawirusa COVID-19, która wywróciła na lewą stronę wszystkie nasze dotychczasowe przyzwyczajenia, a związane z nią lockdowny sponsorowane przez miłościwie nam panujących doprowadziły wiele przedsiębiorstw (zwłaszcza tych małych i średnich) do bankructwa – lub w najlepszym przypadku na jego skraj. Na szczęście nie wszystkie podmioty w równym stopniu cierpią z powodu tzw. pandemii. Oddajmy na moment głos premierowi Mateuszowi Morawieckiemu:

Przemysł w Polsce rozwija się nadal w dobrym tempie. Apple, Amazon czy Microsoft notują gigantyczne dochody i wyceny. Architektura społeczna i gospodarcza będzie ulegała głębokiej zmianie. (...)

Podstawowa kwestia to zasypać deficyt kapitału, który ciążył nam przez wieki. Zależy nam (...) także [na] wzmocnieniu kapitału prywatnego przedsiębiorców. Dlatego zachęcamy inwestorów z całego świata do inwestowania w Polsce.

Morawiecki: Nadchodzi czas na nowy ład (bankier.pl)

Oczywiście, podczas gdy wielu polskich przedsiębiorców ledwo wiąże koniec z końcem i jest zmuszonych do działania na granicy quasi-prawa ustanowionego rozlicznymi rozporządzeniami oraz apelami miłościwie nam panujących, w tym samym czasie podmioty takie jak Apple, Amazon i Microsoft notują gigantyczne dochody. Cieszyć się czy płakać? Nie wiadomo. Widać jednak jak na dłoni, co rządzący rozumieją poprzez wzmocnieniu kapitału prywatnego przedsiębiorców. Chodzi rzeczywiście o wzmocnienie, ale nie przedsiębiorców polskich, tylko zagranicznych. Może bycie bananową republiką to w tej sytuacji najlepsze, co może nas spotkać? Na pytanie niechaj każdy odpowie sobie sam.

Mam nadzieję, że powyżej udało mi się chociaż trochę zarysować pewne główne tendencje przemian gospodarczych, ekonomicznych i zatem społecznych, które mają już miejsce oraz których intensywność oraz tempo zapewne będą tylko rosnąć. Proszę wybaczyć mi zbytnią pobieżność w mojej analizie, jednak celem tego wpisu nie jest społeczno-polityczna analiza ładu światowego – ład ten stanowi jedynie intelektualne tło, na którym rozrysować można po pierwsze potrzebę oddolnych działań dążących do przemian odmiennych od wskazanych powyżej, a po drugie: wskazać różne możliwości podejmowania takich działań.

Konsumenckie przyzwyczajenia – władztwo dusz

Chociaż zazwyczaj daleko mi do różnie rozumianej filozofii aktywizmu, o tyle uważam, że przeogromny wpływ na otaczającą nas rzeczywistość mają nasze codzienne wybory – te drobne, niezauważalne, najczęściej zupełnie nieświadome, podyktowane różnymi przyzwyczajeniami, nieświadomym ukierunkowaniem lub – a to najgorszy z możliwych przypadków! – masowymi trendami, aktualnymi modami, wreszcie perswazyjną siłą reklamy i marketingu.

Najlepiej ten zgubny wpływ dostrzec można podczas robienia zwyczajnych, codziennych, spożywczych zakupów. Przeanalizujmy jednak pewien casus, który pozwoli nam lepiej zrozumieć powstawanie tych nieświadomych uwarunkowań.

Powyżej zobaczyć można tegoroczną świąteczną (no bo przecież nie Bożonarodzeniową) reklamę Coca-Coli. Wszelkie estetyczne sądy nad nią dzisiaj sobie odpuszczam, bo i nie chcę, aby wpis ten przerodził się w srogą tyradę. Skupmy się jednak na pewnych istotnych mechanizmach kształtowania przez reklamy tego typu świadomości konsumentów. Reklama Coca-Coli wpisuje się doskonale we współczesny trend reklamy opartej na lifestyle'u, w którym marki zaniechują (czasami całkowicie) uwydatniania mierzalnych zalet ich produktów (100% lepsza wydajność, więcej za mniej, 99% dentystów poleca) na rzecz tworzenia treści reklamowych promujących pewien dany styl życia lub samoidentyfikację potencjalnego konsumenta. W reklamach tych promowana marka lub produkt pojawia się niejako ubocznie, w sposób zbliżony do lokowania produktu. Głównym mechanizmem działania takiej reklamy jest wytworzenie w konsumencie pozytywnej sieci skojarzeń pomiędzy określonym stylem życia (wartościowanym pozytywnie) oraz reklamowanym produktem/marką w taki sposób, aby konsument decydując się na dany produkt miał wrażenie realizowania skojarzonego stylu życia. Swego czasu nazwałem to zjawisko szczuciem lajfstajlem – analogicznie do popularnego określenia szczucia cycem, które odnosi się do ukazywania w materiałach reklamowych ludzkiej nagości (głównie kobiecej).

Nic więc dziwnego, że w zalewie reklam i innych treści tego typu, wolimy przy świątecznym stole sięgnąć po szklankę Coca-coli niż po szklankę bardziej tradycyjnego kompotu z suszu owocowego. Ta pierwsza czynność kojarzy nam się z modnym stylem życia, z umacnianiem rodzinnych relacji – oto bowiem widzimy wzruszającą historię ojca, który z miłości do swej córki wybiera się w morderczą podróż na Biegun Północny, aby przekazać Mikołajowi jej do niego list.

W tym sensie dostrzegamy tutaj proces wykorzystywania przez korporację PepsiCo emocjonalnej bazy, która w związku z okresem świątecznym istnieje w społeczeństwie, a następnie wykorzystanie jej do promowania swojego produktu. W ten sposób w konsumentach powstaje omawiane powyżej pozytywne skojarzenie. Można liczyć, że podczas przedświątecznych zakupów konsumenci ci nie zapomną dorzucić do swoich koszyków świątecznej Coca-Coli.

W ten sposób kształtowane są nasze konsumenckie predyspozycje, które niestety nazbyt często nakierowują nas na kupowanie produktów wielkich zagranicznych koncernów, a pomijanie całkowicie produktów wytworzonych przez marki lokalne i polskie. Niestety większości polskich producentów nie stać na tworzenie tak szeroko zakrojonych akcji marketingowych, które tak samo potrafiłyby wykorzystać nieświadome ludzkie mechanizmy psychologiczne; brakuje im też zapewne niezbędnego do tego know-how. A nawet gdyby polskie marki zrównały się swymi marketingowymi wybiegami z tymi zagranicznymi, należałoby postawić słuszne pytanie o aspekt etyczny takiego działania. Czy moralne jest żerowanie na nieświadomych procesach psychologicznych mas?

Słuszna zatem wydaje się próba wypracowania zupełnie odmiennego kryterium, którym konsument mógłby kierować się podczas wybierania ze sklepowych półek produktów do swojego koszyka. Niestety kryterium ekologiczne już dawno zostało wchłonięte przez paradygmat lifestyle'owy, trzeba zatem poszukać innego.

Może zatem kryterium wspierania lokalnych wytwórców i realizacji postulatu premiera: wzmocnieniu kapitału prywatnego przedsiębiorców? Tylko tym razem przedsiębiorców polskich?

Polski produkt

Zdecydowanie coś jest na rzeczy, bowiem coraz częściej można spotkać – zwłaszcza w wielkich supermarketach – wielkie i rzucające się w oczy etykiety: produkt polski. Zakładam, że jest to odpowiedź na rosnącą świadomość konsumencką Polaków oraz dostosowanie się do chęci zakupu produktów lokalnych. Jest to oczywiście dobra wiadomość i tego typu etykiety są w stanie pomóc w wyborze produktu.

Niestety, zdarzają się też nierzadko sytuacje, w których dochodzi do oznaczania zagranicznych produktów jako polskich. Głośna swego czasu była sprawa sieci Kaufland, która ostatecznie trafiła do UOKiK-u. Ten orzekł, że sieć bezprawnie wykorzystuje hasło nasze polskie produkty. Warto też wspomnieć o przypadku Biedronki, która sprzedawała niemieckie ziemniaki jako polskie – takie coś w Polsce! ;)

W związku z tym pojawia się pytanie: jak można wiarygodnie zweryfikować, czy dany produkt rzeczywiście został wyprodukowany w Polsce przez polskiego producenta?

Pola – weź ją na zakupy! screenshot-is5-ssl.mzstatic.com-2021.01.13-14_11_49.png

Na ratunek przychodzi nam niezwykle udana aplikacja mobilna i webowa Pola stworzona z inicjatywy Klubu Jagiellońskiego. Idea Poli jest szalenie prosta i przez to genialna: robiąc codzienne zakupy skanujemy kody kreskowe produktów i natychmiast otrzymujemy informacje na temat ich producenta.

Zeskanuj kod kreskowy z dowolnego produktu i dowiedz się więcej o firmie, która go wyprodukowała. Pola powie Ci, czy dany producent opiera się na polskim kapitale, ma u nas swoją produkcję, tworzy wykwalifikowane miejsca pracy, jest częścią zagranicznego koncernu.

Taki system jest bardzo prosty i intuicyjny, a zarazem dostarcza całkiem sporo informacji na temat udziału polskiego kapitału w przedsiębiorstwie produkującym dany produkt oraz miejsca jego produkcji (w kraju czy za granicą). Możemy też sprawdzić informację o tym, czy dane przedsiębiorstwo tworzy miejsca pracy w Polsce oraz czy prowadzi tutaj działania badawcze oraz rozwojowe. Każdy z tych aspektów posiada inną wagę w ustalaniu ostatecznego wyniku danego przedsiębiorstwa, a wynik ten przyjmuje wartości liczbowe od 0 do 100.

Sam pamiętam, że kiedy po raz pierwszy zainstalowałem Polę i wybrałem się na zakupy, byłem w szoku widząć, jak wiele produktów uważanych przeze mnie za polskie nie były nimi w mniejszym czy większym stopniu – a czasem wcale. Ot marek, które w istocie stanowią część zagranicznych koncernów (np. Nestle), po takie, które polskie są niemalże tylko z nazwy.

Czasami dochodzi oczywiście do sytuacji odwrotnych: produkt, o którym nigdy nie powiedziałbym, że jest polski (obco brzmiąca nazwa i nietypowa jak na polskie standardy oprawa graficzna), okazuje się w 100% polskim wyrobem, produkowanym przez jakieś niewielkie lokalne przedsiębiorstwo w sposób ekologiczny. Tym bardziej uważam, że warto dać Poli szansę i wybrać się z nią na zakupy raz czy dwa – bardzo szybko można zacząć wyrabiać w sobie nowe nawyki zakupowe, które pomogą wesprzeć polską gospodarkę w obecnych trudnych dla niej czasach.

mockup.png
Zdjęcie pochodzi z serwisu pola-app.pl

Ad deliberandum

Pola to przykład tego, jak można wykorzystać technologię do pozytywnego kształtowania otaczającego świata. I tak wszyscy nosimy ze sobą telefony przez cały czas – można na to narzekać (może i warto), ale można też próbować to wykorzystać dla czegoś słusznego. Media i międzynarodowe korporacje próbują kształować naszą świadomość nieustannie, dlatego też nieustanne muszą być próby przeciwdziałania ich zgubnemu wpływowi.

A może i wy znacie inne przykłady tego, jak technologia pozwala w pozytywny sposób wpływać na świat dookoła i kształtować ludzką świadomość? Może jest to jakieś drobne urządzenie, gadżet lub aplikacja na telefon? Dajcie znać, warto dzielić się taką wiedzą!

PS. Jak zawsze dziękuję Wam za lekturę i gratuluję przebrnięcia przez ten niekrótki tekst. Bardzo starałem się, aby nie zamienił się on w srogą tyradę – mam nadzieję, że mi się choć trochę udało ;)

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center