Ostatnio miałem przyjemność rozmawiać z liderami (właścicielami?) sporego polskiego biznesu zajmującego się szeroko pojętym marketingiem internetowym, a w szczególności monetyzacją blogów tzw. influencerów. Moja konkluzja po tym spotkaniu była następująca: jeśli sami nie przeniesiecie swojego biznesu na blockchain, to w niedalekiej przyszłości najprawdopodobniej blockchain sam sobie weźmie wasz biznes.
W tradycyjnym modelu sponsorem contentu jest reklamodawca. Za content wyłoży on mniej więcej tyle ile widzi korzyści z reklamy dla swojego biznesu. Czyli niewiele.
W blockchainowym modelu sponsorem contentu jest spekulacyjny inwestor. Za ten sam content wyłoży on znacznie więcej, bo też gra jest o znacznie większą stawkę: o udziały w potencjalnie ogromnym ekosystemie.
Tradycyjny model sponsorowania contentu poprzez reklamy nie ma więc szans w porównaniu z modelem inflacyjnym blockchaina. Twórcy internetowego contentu pójdą tam gdzie wynagrodzenia są znacznie większe, nie ma pośredników i nie ma potrzeby autocenzury. I tam gdzie jest emocjonalnie zaangażowana społeczność.
Blockchain daje miniaturę samorządnego państwa z własną walutą, konstytucją i społecznością, która jest zjednoczona wokół wspólnego celu i która ma moc nagradzania tych, co robią więcej niż pozostali. Wartość komercyjna takiej waluty jest w pewnym sensie produktem ubocznym tego procesu. Jest to zatem zupełnie odmienna rzeczywistość - nie jest to biznes, którym się zarządza, lecz bardziej wspólna przestrzeń wyznaczona przez zestaw stabilnych reguł.
Wiem, że ta transformacja musi chwilę potrwać, bo to jest temat z kategorii mindfuck i nie ma tu łatwej analogii do tego co znamy. Więc zajmnie to chwilę zanim liderzy tradycyjnego modelu biznesowego się w tym połapią. Ciekawe czy zdążą zanim połapią się w tym ich użytkownicy, tj. twórcy internetowego contentu.