Służbę miałem zacząć od 20 do 8 rano. Wiedziałem że na początku nie będzie łatwo, ale mimo to cieszyłem się. Zaczynał się nowy rozdział życia, ciekawy i bez monotonności. Nigdy nie lubiłem pracy siedzącej i żmudnej.
Do pracy pojechałem rowerem, na miejscu byłem o 19.30 tak jak prosił dyrektor. Po wejściu do biura przywitał mnie dyżurny, pokazał mi szafkę, dał ciuchy i kazał wejść do pomieszczenia dla grupy.
W pomieszczeniu siedziało dwóch gostków ubranych na czarno i kończących zmianę, przedstawiając się sobie nawzajem ich twarze wydawały mi się znajome. Ale nic się nie odzywałem, bo w poprzedniej pracy miałem kontakt z setkami ludzi, więc po prostu mogłem mieć z nimi przypadkowy kontakt.
- Śmigło! (taką miałem ksywkę w szkołach)- odezwał się jeden z nich.
- No tak, a skąd się znamy?
Okazało się że to ziomale z mojej podstawówki( Michał i Wiesiek), od razu zrobiło się na duszy przyjemniej. Pokrótce oprowadzili mnie po firmie, powiedzieli co i jak i ostrzegli przed dyżurnym i załogą która ma przyjść na noc do pracy.
Dyżurny miał być idiotą, a ci dwaj z nocy to kapusie i dupowłazy. Pomyślałem że nieźle się zaczyna. Ale spoko dam radę. Przed 20 przyszedł dyżurny, wysoki szczupły facet, widać było że trochę nawiedzony. Wszedł do pracy jak do cyrku, nie wiem czy zachował się tak bo zobaczył kogoś nowego czy był taki na codzień. Chłopaki mówili że ma ksywę „Inspektor Termos”. Nie chcieli powiedzieć dlaczego, miałem sam dojść do tego jak trochę popracuje z nim dłużej.
Przyszedł i przedstawił się jako inspektor Grzegorz. O mało nie parsknołem śmiechem, no ale ok.
- o, nowy narybek, no to dzisiaj w nocy trochę popracujemy razem
W rozmowie gość wydał się całkiem normalny, ale wolałem z oceną wstrzymać się do rana.
Chwilę po nim przyszło dwóch postawnych gostków, jeden piegowaty i lekko rudy drugi wysoki i szczupły. Ten pierwszy od razu mi się nie spodobał. Obaj podali mi rękę, pierwszy polazł do szatni, drugi przedstawił się i chwilę ze mną pogaworzył. Wydał się całkiem całkiem, zapytał czy już mnie ktoś zaznajomił gdzie co jest i czy wszystko już wiem.
Godzina 20. Dyżurny zawołał nas wszystkich do siebie i zrobił pierwszą dla mnie odprawę. Chłopaków gdzieś tam wysłał a mnie potraktował jak kota w wojsku. Spodziewałem się tego, więc nic się nie odezwałem. Robiłem wszystko co kazał. Najpierw zaczęło się od malowania kaloryferów olejną, potem liczenie amunicji w magazynie broni i na końcu sprzątanie pomieszczenia gospodarczego i tak do godziny 7.30. Międzyczasie poznawałem historie z życia inspektora “Termosa”. Kim on nie był, co nie robił i kim zamierza być. Historie pewnie z dupy wzięte.
O 7 rano wrócili do biura dwaj gostkowie, ten piegus zawołał mnie i wskazał na tacę z naczyniami i zapytał czemu jeszcze gary nie zmyte. Spojrzałem na niego, chyba się domyślił co chce mu powiedzieć i pierwszy się odezwał.
- bo wiesz, każdy kto jest nowy to tak jak w wojsku jest jak kot i robi wszystko
- a ty byłeś w MON-ie?
Spojrzał na mnie zdiwiony, jakby nie wiedział o czym mówie. Nie czekając na odpowiedź bo już ją znałem zabrałem tacę i poszedłem myć naczynia. Nie wiedział co to Mon, daje sobie głowę uciąć że nie był w wojsku.
Wybiła 8 rano, poszliśmy do szatni przebierać się do domu. Piegus wszedł zaraz za mną i podszedł do mnie (o wiele za blisko) i cicho powiedział:
- bo wiesz ja i Mariusz (dryblas) tu rządzimy i właściwie wszyscy nas słuchają, pracujemy tu od samego początku i mamy poważanie
- ta, a kim Ty jesteś? Bo dyrektor mi nic nie mówił o kierowniku wśród członków grupy
Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej i dotknął swoim czołem moje.
- odsuń się bo nie ręczę za siebie
- a co ty taki chojrak jesteś?
Pomyślałem sobie że gość mnie prowokuje i zaraz w pecyn mu sypnę i to będzie mój pierwszy i ostatni dzień pracy.
- będziesz się stawiał to pożałujesz, nikt cię niezaakceptuje i wylecisz
No i nerwy mi puściły złapałem go za łachy i wmontowałem w jego własną szafkę. Okazało się że nawet idealnie do niej pasuje ;). Leżał w niej jak ulał.
- dorośnij, bo to nie "Kroll" i nie masz do czynienia z gnojkiem. Może na takiego nie wyglądam ale pierdolnięcie to ja mam
Trzasnołem drzwiczkami i wyszedłem wkurwiony z szatni. Zaraz po mnie wszedł dryblas i zza winkla wyjrzał inspektor termos.
- co się stało?
- nic, kolega się chyba przewrócił.
Kierowałem się do drzwi miałem już wychodzić, ale akurat wchodził do pracy dyrektor.
- jak tam nocka?
- spoko
- o widzę że Pan Inspektor Cię docenił, nie przejmuj się jutro masz służbę z normalnymi ludźmi. Idź do domu i się wyśpij i widzimy się jutro.
Pojechałem do domu, zjadłem śniadanie i położyłem się do łóżka spać. Po 14 zadzwonił do mnie Michał i pytał jak było. Umówiłem się z nim na piwo, nie chciało mi się wisieć na telefonie. Opowiedziałem o zajściach w nocy i z rana.
- pewnie to pierwszy i ostatni dzień pracy
- a co Ty w ogóle się tym nie przejmuj, zgłosiłeś to dyrektorowi?
- nie, nie będę kablował
Wypiliśmy po piwku i rozstaliśmy się. Jutro miała być moja dzienna zmiana lub koniec nowej pracy. Ale spoko byłem przygotowany na oba warianty.
...CDN...
Zdjęcie: z Expressu Ilustrowanego (fot. Grzegorz Gałasiński)