Byłem bardzo sceptyczny w przypadku adaptacji tej marki. Zdarzyło mi się obejrzeć kilkanaście odcinków kreskówki, pamiętam dość dobrze jej bohaterów oraz polski dubbing, ale nigdy nie byłem fanem tej rodzinki. Miałem wolne, nie było co oglądać, pogłówkowałem nad listą filmów, które polecali mi koledzy i koleżanki, po czym wybrałem "Rodzinę Addamsów". Kolega Kuba zachwalał film na facebooku, więc zdecydowałem się zaufać jego gustowi, czego w ogóle nie żałuję. Gdybym miał zawrzeć swoją opinię w dwóch zdaniach, to... Czułem się tak, jakbym oglądał jeden, specjalny odcinek serialu, taki wydłużony z okazji jakiejś rocznicy. Było mnóstwo żartów, które przypomniały mi fragmenty z kreskówki, mające taki sam klimat.
Fabuła jest prosta. Ot jest sobie rodzina, która... Hmm, "wyróżnia" się na tle pozostałych i poszukuje spokojnego miejsca do życia po tym, jak ich wygonił wściekły tłum uzbrojony w widły i pochodnie. W końcu znajdują swoje wymarzone gniazdko w New Jersey, czyli opuszczony przez ludzi domek na wzgórzu, w którym mieszka jakiś potwór lubiący sobie głośno pokrzyczeć. Początkowo zarówno obywatele New Jersey, jak i oni żyją sobie spokojnie, ale w pewnym momencie opuszczają swoją rezydencję i mimo dobrych intencji z ich strony, dochodzi do kilku sprzeczek z "normalnymi" mieszkańcami miasta. Te może nie skończyłyby się tak daleko posuniętą niechęcią, ale obecność upiornej rodzinki przeszkadzała upartej kobiecie, która postanowiła podgrzać emocje za pomocą social mediów.
Normalnie pewnie bym narzekał na nadmierną prostotę, ale ta kreskówka nie potrzebuje rozbudowanego scenariusza. Nie znam co prawda zbyt wielu inkarnacji tej rodziny, ale nie przypominam sobie, by miała kiedykolwiek skomplikowaną fabułę. Z tego, co czytałem parę lat temu o genezie tej marki, to jej twórcy (Charlesowi Addamsowi) zależało na ukazaniu kontrastu między zwykłą familią, a ludźmi nieprzystającymi do ogólnie przyjętych standardów przez daną społeczność. Nie wiem, jakie było postrzeganie takich ludzi w latach '40 i '50 ubiegłego stulecia, ale wydaje mi się, że nie uległo ono zmianie. Większość ludzi z natury obawia się nadmiernej odmienności. Niekoniecznie oznacza to niechęć wobec nowych przybyszów na dany teren, tyczy się to również odmiennych jednostek będących częścią lokalnej społeczności. Ten problem może nie dotyczy każdego miasteczka, czy wsi, ale chyba każdy z nas widział wyróżniających się mieszkańców lub przynajmniej o nich słyszał. Jak nie poprzez znajomych, to za pośrednictwem mediów. Podoba mi się przesłanie tego filmu. Co prawda to dość banalny truizm, ale wielu ludzi o nim zapomina, a drugie tyle nawet, jeśli o nim pamięta, to są niechętni w jego konsekwentnym wcielaniu w życie. Każdy z nas jest inny na swój sposób, każdy z nas ma jakieś hobby, które jest krytykowane przez społeczeństwo lub skrzętnie przez nas ukrywane. Warto sobie pomagać i nie zwracać uwagi na cudze odmienności, o ile ludzie nadmiernie się z nimi nie narzucają.
Jeśli chodzi o humor, to było zabawnie. Większość żartów śmieszyła w niewymuszony sposób, nie przypominam sobie, by jakiś gag był żenujący lub cringe'owy. Ze dwa razy zaśmiałem się bardzo głośno. Całkiem niezły wynik, jak na moją niechęć humoru towarzyszącego "Rodzinie Addamsów" od co najmniej kilkunastu lat. Gdy byłem dzieckiem i nastolatkiem, to te żarty były dla mnie kompletnie niezrozumiałe i zupełnie mnie nie śmieszyły. Dzisiaj uwielbiam absurdalne sceny i poczucie humoru oparte na nonsensach i niedorzecznościach. Zabawy Pugsleya i jego siostry z wujkiem Festerem lub walka ojca z synem sprawiły, że mimowolnie uśmiechnąłem się. Mój ulubiony fragment, to moment buntu u Wednesday, która sprzeciwia zasadom swojej rodziny i częściowo dostosowuje się do otoczenia. Zabawnie to wyszło w kontraście z jej przyjaciółką, która zrobiła to samo, ale w drugą stronę - z zadbanej i ułożonej dziewczynki, stała się emo buntowniczką. Teraz jak mam 30 lat, to śmieszy mnie to podwójnie. Zaczynam powoli myśleć jak dorosły, więc rozumiem perspektywę matki, ale nie zapomniałem jak to było kilkanaście lat, gdy kształtował się moja osobowość i rodzice mnie czasem nie poznawali.
Co do walorów audio-wizualnych, film wygląda całkiem nieźle, animacja również jest ok, ale nie nastawiajcie się na jakiś wysoki poziom. Spotkałem się z kilkoma negatywnymi opiniami na temat wyglądu Wednesday i paru innych postaci, ale podczas seansu nie widziałem powodów do narzekań. Aczkolwiek może to wynikać z tego, że nigdy nie byłem fanem kreskówek, serialu lub filmów. Co innego w przypadku aktorów głosowych, którzy zostali świetnie dobrani, przynajmniej w przypadku głównych członków rodziny. Oscar Isaac, Charlize Theron i Chloe Moretz doskonale wcielili się w osobowości Gomeza, Morticii i Wednesday. Zwłaszcza Charlize Theron, mógłbym oglądać film tylko z jej udziałem jak mówi o czymkolwiek, rewelacyjnie operuje głosem! Wujek Fester lub babcia mogliby być lepsi, ale prezentują na tyle odpowiedni poziom, że nie narzekam.
Oceniam ten film na mocne +7/10, nie mogę się doczekać na kontynuację i mam nadzieję, że Covid-19 nie przesunie tej premiery. Fajnie byłoby też, gdyby była wersja bez polskiego dubbingu, co może być niemożliwe ze względu na to, że takich seansów w polskich kinach jest coraz mniej. No cóż, w najgorszym razie trzeba będzie poczekać na VOD.