Rok temu ponad w maju Asia podarowała mi w prezencie urodzinowym jedną z książek Jamesa Low (a). "Iskry". Wyraziła potem zdanie, że akurat poezja w niej zawarta nie robi na niej specjalnego wrażenia (oględnie mówiąc). Książka jednak nie jest tomikiem poezji, a James nie nazywa się poetą, na końcu wprost przyrównał swe próby w tym polu do twórczości złej sławy Williama McGonagalla.
Mam nadzieję, że ten wpis nie zostanie uznany za niepotrzebnych, jeśli choć jedna osoba go przeczyta albo ja sam nawet wrócę do niego za jakiś czas to wartało. :)