W bieżącym miesiącu mija rok od opublikowania w Dzienniku Ustaw wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku w sprawie tak zwanej przesłanki eugenicznej, czyli jednego z wyjątków obowiązujących od czasu uchwalenia Ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, pozwalających na dokonanie w Polsce legalnej aborcji. Przy okazji tamtych wydarzeń, oprócz oczywiście jawnych zwolenników aborcji na życzenie, larum podnieśli także obrońcy „kompromisu z 1993 roku”. Warto jednak zastanowić się, ile słuszności jest w ich narracji.
Ktoś kiedyś powiedział, że przeciętny wyborca ma pamięć złotej rybki. Z całą pewnością doskonale oddaje to pewne przekonanie dużej części polskiego społeczeństwa, że do jesieni 2020 roku istniał w naszym kraju nienaruszalny kompromis w kwestii aborcji, którego wszystkie strony sceny politycznej przestrzegały. Przyjrzyjmy się temu, jak było naprawdę.
Rzeczywiście w 1993 roku Sejm RP I kadencji uchwalił nową Ustawę o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Przestało tym samym obowiązywać PRL-owskie ustawodawstwo w tym zakresie, pozwalające na aborcję w zasadzie na życzenie. Uchwalenie nowej ustawy poprzedziła szeroka i głośna debata. Kościół, środowiska pro-life, a także osoby o poglądach konserwatywnych stanowczo domagały się bardzo radykalnego ograniczenia możliwości przerywania ciąży. Jednak zarówno lewica, jak również dość duża część społeczeństwa, nie chciała zmian obowiązującego wtedy prawa.
Finalnie wyjściem – na tamte czasy rzeczywiście przełomowym – okazało się rozwiązanie „kompromisowe”. Uchwalono ustawę pozwalającą na przerwanie ciąży, ale tylko w trzech przypadkach: zagrożenia dla zdrowia lub życia matki, uzasadnionego podejrzenia, że ciąża jest następstwem czynu zabronionego lub poważnej wady lub choroby płodu.
Mogło się wydawać, że udało się zażegnać społeczny spór w tej kwestii - od 7 stycznia 1993 roku mieliśmy ustawę, która zadowalała większość Polaków. Niestety największe wtedy ugrupowanie lewicowe – Sojusz Lewicy Demokratycznej, nie doceniło tego politycznego i społecznego osiągnięcia. Zaledwie kilka miesięcy po wejściu w życie omawianej ustawy, politycy SLD, którym udało się w tamtym okresie uzyskać władzę, zaczęli podważać kompromis, domagając się przywrócenia legalności aborcji na życzenie.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 1997 roku, jeszcze pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla, cofnął poszerzenie legalności aborcji
W początkowym okresie swoich rządów, czyli w latach 1993-1995, nie mogli jednak nic zrobić, gdyż ówczesny prezydent Lech Wałęsa zapowiedział, że zawetuje każdą próbę poszerzenia dostępu do aborcji na drodze ustawy. Kiedy jednak nastąpiła zmiana w fotelu głowy państwa i na to stanowisko wybrany został wywodzący się z SLD Aleksander Kwaśniewski, pojawiło się w tej kwestii zielone światło: 30 sierpnia 1996 roku Sejm uchwalił nowelizację ustawy, wprowadzającą de facto aborcję na życzenie. Niedługo później, mimo licznych protestów, podpisał ją prezydent Kwaśniewski i weszła ona w życie.
Ustawa autorstwa lewicy z 1996 roku była w zasadzie całkowitym „zaoraniem” istniejącego kompromisu. Nie dość, że wprowadzała z powrotem aborcję na życzenie, to zawierała szereg pomniejszych zmian, będących prawdziwym policzkiem wymierzonym konserwatywnej części polskiego społeczeństwa. Poza samym poszerzeniem dostępu do aborcji, wprowadzała pewne modyfikacje semantyczne, których celem była dehumanizacja dziecka nienarodzonego, a także na przykład ustanawiała refundację środków antykoncepcyjnych.
I choć wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 1997 roku, jeszcze pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla, cofnął poszerzenie legalności aborcji, to ustawa po dziś dzień zachowała swoje nadane jej przez lewicę brzmienie.
Warto więc mieć świadomość, że to lewica jako pierwsza podniosła rękę na obowiązujący od 1993 roku kompromis aborcyjny, całkowicie go dekonstruując. Dlatego teraz, gdy po przeszło 20 latach od tamtych wydarzeń, obrońcom życia udało się doprowadzić do zwiększenia prawnej ochrony dzieci w prenatalnym okresie rozwoju, nikt nie powinien ważyć się zarzucać im „niszczenia kompromisu". Na koniec pragnę zauważyć, że smaczku całej historii dodaje fakt, że Konstytucja, zgodnie z którą aborcja eugeniczna została uznana za niezgodną, została uchwalona właśnie za rządów lewicy.
Autor: Fabian Myśliwiec