Dziennik #297/2024 - psychotyczna noc

Dobry wieczór.

Nie będzie dzisiaj długiego pisania, nie mam siły. Miałam bardzo ciężką noc. Koszmary, psychozy, no hardkor. Wstałam tak potwornie zmęczona, że nie wiem jak to określić słowami. Najbardziej jednak w tym wszystkim denerwuje mnie to, że nie znam przyczyny takich odpałów. Eh.

W pracy bida z robotą jak zawsze od kilku tygodni. Frustruje mnie to, ale nic nie mogę z tym zrobić. Jeszcze jeden gość skopał ważną wysyłkę, więc było ciężko najkrócej ujmując. Z naprawdę wielką radością wyszłam z pracy, bo nie dość, że mnie ta praca denerwowała dzisiaj szczególnie to jeszcze byłam dalej zmęczona i taka jakaś rozdygotana.

Po pracy weszłam do apteki i kupiłam leki od psychiatry. 180 zł. Nie wiem jak to skomentować, bo moja sytuacja jest bardzo ciężka, ale nie mogę sobie pozwolić na przerwę w przyjmowaniu leków, bo wtedy będą się działy złe rzeczy. Tak źle i tak niedobrze.

Zjadłam pyszny obiadek i w sumie trochę siedziałam, trochę odpoczywałam. Obiecuję, że kiedyś się nauczę serwować jedzenie, które jest ładne.

20241022_165254.jpg
Źródło: fotografia własna

Śniadanie: mocarz
Obiad: szynka w sosie własnym z ryżem i fasolką szparagową
Kolacja: twaróg z białkiem
Woda: 3l
Kroki: 10k

Spadam do łóżka, bo już mi literki skaczą przed oczami.

Do jutra.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center