W czasie letniego obozu językowego dochodzi do konfrontacji dwóch osobowości - cynicznego docenta Szelestowskiego i młodego idealisty, magistra Kruszyńskiego.
Jestem świeżo po seansie "Barw ochronnych" w reżyserii Krzysztofa Zanussiego i poczułem wenę twórczą do napisania recenzji. Jestem poruszony tym filmem, ponieważ opowiada o czymś co jest mi bardzo bliskie.
W filmie poznajemy dwie całkiem różne od siebie postacie - magistra Kruszyńskiego i docenta Szelestowskiego. Magister to młody idealista, który ceni sobie w życiu konserwatywne wartości - moralność, przyzwoitość, szlachetność, konformizm, cierpliwość, sprawiedliwość. Cechuje go też młodość, a co za tym idzie brak doświadczenia życiowego. Czuje on moralny sprzeciw wobec zachowania docenta i postanawia zamanifestować swoje uczucia. Wówczas poznajemy sylwetkę Szelestowskiego.
Docent to przeciwieństwo magistra. Jest starszy, bardziej doświadczony w życiu, zajmuje wysokie stanowisko i sam siebie określa mianem cynika. Do jego cech, obok cynizmu, można dodać jeszcze egoizm, egocentryzm, nieszczere lizusostwo oraz fałszywa pokora wobec silniejszych od niego, a szczerą pogardę wobec słabszych.
Kruszyński idzie na intelektualną wojnę z Szelestowskim i niestety przegrywa prawie że na każdej linii. Docent jest bardziej inteligentny, elokwentny i doświadczony. Można wręcz zauważyć, że Szelestowski w pewnej chwili patrzy z politowaniem i współczuciem na naiwność magistra, który jeszcze wierzy w swoje wartości.
Docent przyodział tytułowe barwy ochronne, żeby coś osiągnąć w swoim życiu i mieć wiele niezliczonych profitów. Skupia się wyłącznie na sobie. Ma gdzieś los bliźniego czego wcale się nie wstydzi.
Zanussi zawarł w filmie świetne odwołania do świata zwierząt. Przedstawia, że tamten świat podobnie jak nasz jest niesprawiedliwy. Może dlatego, że sami do świata zwierząt należymy i sami jesteśmy zwierzętami, więc nie możemy się ochronić przed typowi zwierzęcymi instynktami, które z natury są egoistyczne i cyniczne.
Pomimo tego, że poczułem, tak samo jak magister, wewnętrzny sprzeciw wobec docenta, to jednak ciężko odmówić mu racji. Szelestowski to stary wyjadacz chleba. W swoim życiu poznał wielu ludzi i mechanizmy dzięki którym mógł wkraść się w łaski osób wpływowych. Dzięki czemu dostał duże korzyści - ma wysoką pozycję społeczną, jest poważany, bogaty i szczęśliwy. Jednak człowiek ten nie posiada sumienia. Jak to powiedział "sumienie jest jak kula u nogi". Doradza magistrowi, żeby ten zrobił to samo co on. Żeby odrzucił sumienie, bo dopiero wtedy sam będzie mógł wspinać się po drabinie osobistego sukcesu.
Film jest bardzo dobry. Składa się głównie z przepięknych, elokwentnych i inspirujących dialogów. Przyjemnością jest obserwować taką intelektualną, nazwijmy to, kłótnię, a może bardziej subtelnie - wymianę poglądów dwóch wybitnych jednostek.
Na pochwałę zasługuje gra aktorska obu panów. Zbigniew Zapasiewicz (docent) pokazał iście światowy poziom gry aktorskiej i szkoda, że nie został za to dostatecznie doceniony.
Sam mogę się porównać do magistra. Jestem młodym idealistą, który ceni sobie konserwatywne wartości. Który chce być przyzwoity i moralny; nie obojętny na los bliźniego swego. Jednak co przyniesie przyszłość? Może zostanę zmuszony sam przybrać barwy ochronne i stać się typem docenta i zerwać ze swoimi konserwatywnymi wartościami żeby coś osiągnąć. Żeby zadbać o swoją przyszłość. Żeby wejść na sam szczyt osobistego sukcesu.
Sam fakt, że film wzbudził we mnie takie rozmyślania świadczy jedynie o jego wybitności. To było pierwsze moje zetknięcie z kinem Zanussiego i muszę powiedzieć, że narobiłem sobie smaku na kolejne pozycje.