Dla szerszego kontekstu:
https://steemit.com/pl-artykuly/@tartsak/co-raz-blizej-spelnienia-marzenia
https://steemit.com/pl-filmy/@tartsak/chce-zrobic-swoj-wlasny-film
Stało się! Udało mi się spotkać z bardzo znanym i szanowanym polskim reżyserem Krzysztofem Zanussi. Zanim jednak przejdę do samej rozmowy i to co z niej wynikło, pozwólcie, że opiszę jak wyglądała sama podróż i przygotowania do niej, bo nie były to w moim przypadku typowe wydarzenia. Życie zaczęło niespodziewanie rzucać mi kłody pod nogi.
Termin spotkania został wyznaczony na 14.11 (czwartek). Powiadomiłem o fakcie moich rodziców. Trochę mi zajęło przekonanie ich na mój wyjazd do Warszawy. Pojawiły się pytania "A po co mi jechać?/A co mi to da?/Skąd pieniądze wezmę?" itp. Ale jakoś w końcu udało mi się ich przekonać. Miałem jechać sam, ale ojciec uparł się by ze mną jechać i w sumie bardzo się cieszę że pojechał, bo jednak poruszanie się w Warszawie jest bardzo skomplikowane. Szczególnie dla człowieka z małego miasteczka.
Miałem jakieś tam niewielkie oszczędności i bez wahania sięgnąłem po nie by kupić bilet. Niestety te pieniądze wystarczyły jedynie na wyjazd do Warszawy. Mój powrót musieli mi sfinansować rodzice, niestety. Zrobili to z ogromnym ociągiem, ale na szczęście się zgodzili.
Wszystko już było gotowe. Bilety, plecak, wydrukowany scenariusz, powerbank, jedzenie na podróż itd. Pociąg miałem na 4:31. Budzik ustawiłem na 3:30. Położyłem się spać. Myślałem, że nawet nie zasnę. Myślałem cały czas o tym co mam mówić, jak rozmawiać z tak elokwentnym człowiekiem. Jednak zaspałem. I... obudziłem się o 05:20. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć dlaczego budzik nie zadzwonił. A może zadzwonił, tylko, że ja spałem jak zabity? Nie wiem. Pomyślałem "tragedia, wszystko stracone". Rodzice też się zdziwili, że budzik nie zadzwonił. Widzieli i chyba też bardziej zrozumieli jak bardzo mi zależy. Powiedzieli tylko, żebym próbował dalej. Tak też zrobiłem.
Rano zadzwoniłem do tego Studia TOR. Zapytałem czy jest możliwość przeniesienia spotkania na kolejny dzień (piątek). Jakaż była moja euforia, gdy się okazało, że jest taka możliwość. Wyznaczyli mi godzinę 13:30. Rodzice znowu wyłożyli kasę, a mi było zwyczajnie przed nimi wstyd.
Tym razem wszyscy domownicy nastawili budziki. No i pojechałem. Podczas podróży czytałem swój scenariusz, żeby w ogóle wiedzieć o czym to jest :) Miałem coraz większe obawy czy to co napisałem jest cokolwiek wart. Martwiło mnie to, że scenariusz ten jest oparty głównie na rozmowie i przez to film byłby przegadany. Jednak czekałem na to co nastąpi.
Dojechaliśmy na 11:05. Mieliśmy prawie 2,5h czasu wolnego. Ojciec postanowił, że pójdziemy do centrali PKP by dowiedzieć się jak odzyskać pieniądze za tamten niewykorzystany bilet. Szybko przekonaliśmy się, że czas w Warszawie płynie o wiele szybciej niż w takim Przemyślu. Z 2,5h zostało niecałe 20 minut. Musieliśmy się trochę bardzo spieszyć. Nastąpił kolejny problem. Z kupnem biletów do tramwaju. W biletomacie nie było, w jednym kiosku nie było, w drugim też nie, dopiero w trzecim. Nareszcie dojechaliśmy na wymarzoną Puławską 61. Trochę się spóźniliśmy, jednak Zanussi i tak z kimś jeszcze rozmawiał (po włosku) i dzięki temu trochę odsapnąłem.
W bardzo przyjemnym i nastrojowym miejscu przyjmuje Zanussi. Na ścianach mieszczą się okładki filmów wyprodukowanych przez TOR, a oświetla je lekkie i bardzo przyjemne dla oczu światło. W kącie stoi mały stolik i dwa krzesła, zaś naprzeciwko stoi kanapa z której mój ojciec robił mi i Zanussiemu zdjęcia.
Byłem trochę podniecony, a z drugiej strony bałem się co wyniknie i czy w ogóle coś wyniknie z tej rozmowy. Miałem okazję zobaczyć posturę reżysera. Na filmach czy zdjęciach tego nie widać, ale w rzeczywistości Zanussi wygląda jak byk, niczym były zawodnik kulturystyki.
Przyjął mnie bardzo ciepło z serdecznym uśmiechem.
Rozmawialiśmy o tym scenariuszu, a raczej o historii którą wymyśliłem. Zanussi ostrzegł mnie, że teraz stawia się on w roli producenta i będzie ze wszystkich sił starał się odrzucić mój pomysł. Poczułem, że mam teraz pole do popisu. Jednak gdy nadmieniłem, że scenariusz opiera się głównie na rozmowie reżyser trochę stracił wiarę w ten projekt. Stwierdził, że najgorsze co można zrobić to przegadany film. Polecił mi, że jeśli chcę przekazywać jakieś wartości w filmie, to lepiej żebym skupił się na zachowaniu bohaterów i na wydarzeniach jakie ich dotykają, a nie na samej rozmowie. Już wcześniej sam zacząłem dochodzić do takich wniosków, jednak potrzebowałem opinii specjalisty.
Kiedy już zauważyłem, że jednak mój projekt trochę kuleje i nie ma co o nim dłużej mówić zapytałem go o ekranizację Medalionów. Stwierdził, że rzeczywiście można by to nagrać, ale co ta historia ma nowego wnieść? Próbowałem go przekonać, ale stres robił swoje i gubiły mi się słowa.
Na koniec polecił mi, żebym pisał scenariusze/historie o tym co mnie personalnie dotyka. Zachęcił mnie do tego, że gdy napiszę coś ciekawego, to żebym znowu do niego przyjechał na rozmowę. I tak się skończyło.
Poczułem troszkę wstyd. A że lepiej się mogłem przygotować, coś lepszego wymyślić, lepiej opowiedzieć tę historię Zanussiemu. Poczułem wstyd przed rodzicami, że tak naciskałem na nich by się zgodzili i żeby dali pieniądze na podróż z której i tak za wiele nie wynikło. Teraz myślę trochę inaczej, ale weny na pisanie kolejnej historii póki co jakoś za bardzo nie mam.
I tak chciałem się podzielić moimi doświadczeniami z wami ;)