At first, I had an ambitious plan to refresh the three previous episodes and end it with part 4. I also wanted to watch a TV series with the movie "End of Evangelion", but both times I missed it. One that I don't want to, and two that I feel too full of this universe. I have devoted too much time to it and although it is an important brand for me, I want to close this stage in my life. Not only because it is over-intellectualized and many threads could be shown in a simpler and better way (not to mention the fact that the main character is too big a pussy - so if I had to refresh something, it would be "RahXephona", in which we have a real character, not a cunt that has evolved legs, arms, head). I just don't want any more Evangelion in any form. The title is close to me, it is extremely depressing in nature, but it gives me less and less joy, and I try to avoid such screenings (if I know them and know how they affect me). Although no, joy in this case is a wrong word ... I just don't feel that the screening gives me the satisfaction that I am watching something interesting, well-written. Especially in the case of Evangelion, which is not Evangelion - we have the same world, characters, other characteristic features, but the whole thing is chaotic, strangely written and I am not able to understand it. Ie. yeah I'm stupid but not that I know or at least guess (at least partially) what Hideaki Anno was trying to tell us. In parts 1 and 2, everything sticks together, because the authors did not change so many things, so it was enough to precisely remove a few important but unnecessary threads for the main quest to fit in the cinematic format. In parts 3 and 4, there are already a lot of changes, but Hideaki Anno offers us nothing meaningful in return. Perhaps my opinion would change a bit on the plus side (albeit not to a large extent) if I knew the previous parts and watched everything with 100% focus. Therefore, I will not describe the plot to you, but I have already escaped from it - this is not a review.
However, I can say about graphics and lines. Not only is the script chaotic, badly written and you can see that Anno has shortened the original script as much as possible (or wrote it very badly) to a 1.5 hour long movie. You can see it in all the technical aspects too - not all drawings or animations are good. A couple of times I felt like I was watching the worse episodes of "Naruto" (those of the many memes that show a fatal line, etc.), only of course done better - after all, the movie must meet the minimum standards. For fairness, I would like to add that there weren't many of them - in general, the movie looked pretty cool, at 6.7 / 10. So it's generally good, the movie is technically correct, there are more good elements than bad, some moderate elements I like, but ... That's it. There was actually very little action in this movie, and I think we had to wait so long for it because there was no finance to finish it. The break between the previous ones was much shorter, and we waited for this one for almost a decade. Coming back, I didn't like any of the fights, neither in terms of choreography nor performance. The movie suffers from a similar problem to Marvel's CGI-overloaded movies - you can't see what's going on because it's too chaotic. It was similar, for example, in "Broly" from DBS, but only in a few situations, because most of the scenes from it are very clear. They mainly talk here, but in a worse way than in "Baki", where at least it was funny. It doesn't make much sense here, because it seems to me (but it's just a hunch, I'm not saying that it was) that the script assumed a longer screening. In general, it felt like I was watching a movie from the 3rd or 2nd league, even though it used to be quite a famous brand in the past.
Summing up, my Friday session was tiring. At this point, I want to close my adventure with this series. I plan to mention it in one part of my next text, so I'm not saying goodbye yet, but I won't watch the sequel 90%. Well, unless it comes out pretty quickly, because if it's more than 5 years from now, then I'll probably be a dad or expect to be one. And then I don't want to watch such things, because why spoil your mood even more? I prefer to spend my time with my child's mother, offspring, or anything else that provides me with either a good, shocking session or entertainment. Or a combination of both. While the first and second parts at least looked nice (for their time, maybe today I would change my assessment or think that time is bad for them) and had a fairly sensible plot, the previous film and this one did not provide me with a good enough experience. I rate this movie 4/10 - while the TV series + EoE have their drawbacks, even today they carry some value. On the other hand, "Rebuild of Evangelion" seems to me to be a cynical jump on the money, which is supposed to be the same, but worse. Kind of like the second season of "The Witcher" from Netflix.
Na początku miałem ambitny plan, by odświeżyć sobie trzy wcześniejsze epizody i zakończyć go częścią 4. Chciałem też obejrzeć sobie serial telewizyjny wraz z filmem "End of Evangelion", ale w obu przypadkach odechciało mi się. Raz że mi się nie chce, a dwa że czuję przesyt tym uniwersum. Poświęciłem na niego zbyt wiele czasu i choć jest to dla mnie ważna marka, to chcę zamknąć ten etap w swoim życiu. Nie tylko dlatego, że jest przeintelektualizowany i wiele wątków można było pokazać prościej i lepiej (nie wspominając już o tym, że główny bohater jest zbyt dużą cipą - dlatego jeśli już miałbym coś sobie odświeżyć, to "RahXephona", w którym mamy prawdziwą postać, a nie cipę, której na drodze ewolucji wyrosły nogi, ręce, głowa). Zwyczajnie nie chce mi się więcej Evangeliona w jakiejkolwiek formie. Tytuł jest mi bliski, ma wybitnie dołujący charakter, ale sprawia mi coraz mniej radości,a ja staram się unikać takich seansów (jeśli je znam i wiem, jak na mnie działają). Chociaż nie, radość w tym przypadku, to złe słowo... Po prostu nie czuję, że seans daje mi satysfakcję, że obserwuję coś ciekawego, dobrze napisanego. Tym bardziej w przypadku Evangeliona, który nie jest Evangelionem - mamy niby ten sam świat, postacie, inne charakterystyczne dla nich cechy, ale całość jest chaotyczna, dziwnie napisana i nie jestem jej w stanie zrozumieć. Tzn. jasne, jestem głupi, ale nie aż tak, wiem lub przynajmniej domyślam się (przynajmniej częściowo), co Hideaki Anno chciał nam powiedzieć. W 1 i 2 części wszystko się trzyma kupy, bo autorzy nie zmieniali tak wiele rzeczy, więc wystarczyło precyzyjnie usunąć kilka ważnych, acz zbędnych dla głównego questu wątków, by się zmieścić w kinowym formacie. W częściach 3 i 4, zmian jest już dużo, ale Hideaki Anno nie oferuje nam nic sensownego w zamian. Być może moja opinia zmieniłaby się nieco na plus (aczkolwiek nie w dużym stopniu), gdybym znał poprzednie części i oglądał wszystko w tej 100% skupieniu. Dlatego też nie będę Wam opisywał fabuły, ale z tego już się wymigałem - to nie jest recenzja.
Mogę natomiast powiedzieć o grafice i kresce. Nie tylko scenariusz jest chaotyczny, źle napisany i widać, że Anno maksymalnie skrócił oryginalny skrypt (lub bardzo źle go napisał) do 1.5 godzinnego filmu. Widać to też po wszystkich technicznych aspektach - nie wszystkie rysunki lub animacje są dobre. Parę razy czułem się, jakbym oglądał te gorsze odcinki "Naruto" (te z licznych memów, które pokazują fatalną kreskę etc.), tylko rzecz jasna wykonane odpowiednio lepiej - w końcu film musi spełniać minimalne standardy. Dla uczciwości dodam, że nie było ich wiele - generalnie film wyglądał całkiem spoko, tak na 6,7/10. Czyli jest generalnie dobrze, film jest wykonany poprawnie od strony technicznej, jest więcej dobrych elementów niż złych, niektóre umiarkowane mi się spodobały, ale... To tyle. W zasadzie niewiele było w tym filmie akcji i wydaje mi się, że musieliśmy na niego czekać tak długo, bo nie było finansów, by go skończyć. Przerwa między wcześniejszymi była znacznie krótsza, a ten czekaliśmy niemal dekadę. Wracając, żadna z walk mi się nie podobała, ani pod względem choreografii ani wykonania. Film cierpi na podobny problem, co filmy Marvela z nadmiarem CGI - nie widać, co się dzieje, bo panuje zbyt duży chaos. Podobnie było np. w "Broly" z DBS, ale tylko w nielicznych sytuacjach, bo większość scen z niego jest bardzo wyraźna. Tu głównie gadają, ale w gorszy sposób niż w takim "Bakim", gdzie przynajmniej było śmiesznie. Tutaj nie ma to większego sensu, bo wydaje mi się (ale to tylko przeczucie, nie mówię że tak było), że scenariusz zakładał dłuższy seans. Generalnie czułem się jakbym oglądał film z 3 lub 2 ligi, mimo że dawniej to była dość znana marka.
Reasumując, mój piątkowy seans był męczący. W tym miejscu chcę zamknąć moją przygodę z tą serią. Planuję o niej wspomnieć w jednym fragmencie mojego kolejnego tekstu, więc jeszcze nie mówię jej "do widzenia", ale sequela na 90% nie obejrzę. No chyba, że wyjdzie dość szybko, bo jeśli więcej niż za 5 lat, to wtedy prawdopodobnie będę tatą lub oczekiwał na zostanie nim. A wtedy nie chcę oglądać takich rzeczy, bo po co sobie psuć humor jeszcze bardziej? Wolę poświęcić mój czas matce mojego dziecka, potomkowi lub dowolnej innej rzeczy, która zapewni mi albo dobry, wstrząsający seans albo rozrywkę. Albo połączenie obu tych rzeczy. O ile 1 i 2 część przynajmniej wyglądały ładnie (jak na swoje czasy, być może dzisiaj zmieniłbym ocenę lub uznał, że czas im źle służy) i miały dość sensowną fabułę, o tyle poprzedni film oraz ten, nie zapewniły mi dostatecznie dobrych doświadczeń. Oceniam ten film na 4/10 - o ile seria telewizyjna + EoE mają swoje wady, o tyle nawet dzisiaj niosą ze sobą jakąś wartość. Natomiast "Rebuild of Evangelion", wydaje mi się być cynicznym skokiem na kasę, który jest niby tym samym, ale gorszym. Coś jak drugi sezon "Wiedźmina" od Netflixa.